- Miałem dengę, moja rodzina podobnie. To niezwykle przykre doświadczenie. Nie chciałbym nigdy tego przeżywać ponownie ani obserwować u bliskich.
Takimi słowami swoje doświadczenia z dengą (infekcyjną chorobą tropikalną) opisuje Cameron Simmons, kierujący zespołem ds. oceny wpływu w World Mosquito Program.
Niestety - w 2018 roku prawie 400 milionów ludzi doświadczyło tej choroby wirusowej, która jest tak bolesna, że często określa się ją mianem gorączki łamiącej kości. Nie ma na to żadnego konkretnego leku - te podaje się tylko na gorączkę i inne objawy. Ciężkie przypadki, choć rzadkie, mogą być śmiertelne. Jedyna licencjonowana szczepionka budziła obawy o jej bezpieczeństwo.
W miejscach tropikalnych, gdzie szerzy się denga, coroczne epidemie stanowią ogromne obciążenie dla tamtejszych placówek medycznych.
Simmons jest dyrektorem zespołu ds. oceny wpływu w World Mosquito Program. On i jego partnerzy starają się nieść ukojenie w tej uporczywej chorobie.
- W całej Azji Południowo-Wschodniej denga jest pewniakiem przy każdej porze deszczowej - mówi. - Stąd też lokalne społeczności (w tym pracownicy służby zdrowia) wiedzą że to, co robią w tej chwili, nie działa.
Tak więc zamiast starej metody łapania w pułapki i zabijania wszystkich komarów przenoszących dengę, World Mosquito Project robi coś zupełnie innego. Naukowcy hodują i wypuszczają komary, z tym że są one wyjątkowe: zostały zainfekowane bakterią o nazwie Wolbachia.
Wolbachia występuje naturalnie u wielu owadów, ale zwykle nie u komarów Aedes aegypti, które rozprzestrzeniają dengę. Trzeba go "wprowadzić" do komarów w laboratorium. Następnie bakteria jest przekazywana przyszłym pokoleniom. Wydaje się ona blokować Aedes aegypti przed przenoszeniem arbowirusów, do których należą: denga, a także chikungunya, żółta gorączka i wirus Zika.
- Nie obserwujemy żadnych zmian w wielkości populacji komarów i wciąż nas kąsają. Niestety nie rozwiążemy tego problemu - śmieje się Simmons. - Możemy natomiast rozwiązać problem polegający na tym, że komary przenoszą te ważne z medycznego punktu widzenia choroby.
W 2019 roku na dorocznym spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Tropikalnej i Higieny Simmons przedstawił wyniki kilku próbek, które jego grupa gromadziła na całym świecie.
- W Indonezji [wypuściliśmy komary zakażone Wolbachią] w społeczności liczącej 50 tys. osób i porównaliśmy ją ze społecznością, w której nie zastosowaliśmy takich insektów - komentuje Simmons. - Zaobserwowaliśmy redukcję [przypadków dengi] o 75% w ciągu ostatnich 30 miesięcy w społeczności "leczonej" Wolbachią.
Naukowiec dodaje, że w badaniach laboratoryjnych grupa była w stanie wykorzystać tę bakterię do całkowitego zatrzymania przenoszenia dengi.
Szkopuł w prawdziwym świecie polega na tym, że inni ludzie i komary migrują do leczonych obszarów, co psuje eksperymenty. Ale z teoretycznego punktu widzenia Simmons postrzega Wolbachię jako potencjalny sposób całkowitego zlikwidowania problemu dengi.
- Wyobraźmy sobie jakąś dużą wyspę, na której powstrzymujemy ludzi od imigracji i opuszczania jej i instalujemy Wolbachię we wszystkich komarach na tejże wyspie. Nauka sugeruje, że wyeliminujemy dengę w takim miejscu.
Niektóre kraje próbują to zaimplementować. Australia zaczęła używać komarów zainfekowanych Wolbachią prawie dziesięć lat temu, aby kontrolować wybuchy nadciągającej dengi w stanie Queensland.
W 2019 roku rząd Malezji rozpoczął kampanię pod nazwą „Wolbachia Malaysia”, aby rozpocząć nierówną walkę z dengą. Kampania ta nie jest powiązana z World Mosquito Program - grupą Simmonsa. Wykorzystuje inny szczep bakterii, ale próbuje zrobić to samo - uniemożliwić komarom rozprzestrzenianie tych chorób wirusowych.
Warto zaznaczyć, że Wolbachia nie działa na malarię, która jest napędzana przez pasożyty i przenoszona przez inny rodzaj komarów.
Według Pan American Health Organisation w ubiegłym roku odnotowano rekordową liczbę przypadków dengi w obu Amerykach.
- To wręcz nieprawdopodobne. Aedes aegypti jest bardzo dobrze przystosowany do brazylijskiego klimatu - mówi Luciano Moreira z Fiocruz Foundation w Brazylii. Moreira jest także wiodącym naukowcem w kraju w ramach World Mosquito Program.
- Aedes aegypti jest wszędzie - mówi. - Mogą żyć nawet w wysokich budynkach, w wazonach i doniczkach. Nawet przy bardzo małej ilości wody będą tam funkcjonować i mogą przetrwać.
World Mosquito Program instaluje obecnie komary zarażone Wolbachią w dwóch miejscach w Brazylii - w Rio de Janeiro i pobliskim mieście Niterói.
Źródło: NPR.org