Czy sześć 20-minutowych drzemek dziennie uczyni cię bardziej produktywnym?

Jeśli jesteś kimś takim jak my, uważasz sen za święty, nieodzowny, wyczekiwany święty nocny rytuał. Jeśli zaś jesteś jak Leonardo da Vinci lub Nikola Tesla, uważasz go za stratę czasu. Bluźnierstwo - wiem. Podobno ci dwaj stosowali plan snu, który jest tak agresywny, że niektórzy zmęczą się tylko na samą myśl. Dzięki, ale spasujemy.

Robisz się bardzo, bardzo śpiący

Nie ma nic kontrowersyjnego w stwierdzeniu, że sen jest ważny. Brak snu sprawia, że jesz więcej niż potrzebujesz - sprawia, że prowadzisz jak pijany głupiec, zabija twoją zdolność do nauki i dosłownie zjada twój mózg. Chociaż wiadomo, że sen jest kluczowy z niezliczonych powodów, nikt nigdy nie powiedział, że trzeba sprowadzić to wszystko do jednego dłuższego posiedzenia - o przepraszam: leżenia?

Podczas gdy pokoje do drzemek są uznawane za przełomową innowację w modnych, nowoczesnych miejscach pracy (drzemki robią robotę, ludzie!), sen w połowie dnia nie jest wcale nowym pojęciem. W rzeczywistości, ludzie w epoce przedindustrialnej często dzielili swój sen nocny na segmenty: "pierwszy sen" i "drugi sen". Ale, jak głosi legenda, niektórzy z największych myślicieli historii poszli o krok dalej.

Ma ktoś Red Bulla?

Podobno Leonardo da Vinci i Nikola Tesla utknęli w niemal wykańczającym cyklu snu. Podczas gdy przedindustrialni segmentowi drzemkowicze mieli dwufazową rutynę (uderzanie w kimono dwa razy w ciągu dnia), da Vinci i Tesla praktykowali najbardziej intensywny przykład spania wielofazowego (spanie ponad trzy razy w ciągu dnia). Cóż to za rutyna z wyboru (rzekomo)? To tzw. "cykl nadczłowieka" (Uberman Schedule).

Cykl ten składa się z sześciu 20-minutowych drzemek, równomiernie rozłożonych w ciągu dnia. Zaleca się utrzymywanie tego rytmu w nieskończoność. Według Towarzystwa Polifazowego, można dostosować system w sposób niekwalifikowalny, tak aby dopasować go do swoich potrzeb. Możliwe przyjęcie tej praktyki przez włoskiego odkrywcę zostało opisane przez Claudio Stampiego w książce z 1992 roku pt. "Why We Nap": "Jednym z jego sekretów, jak przynajmniej twierdzono, była unikalna formuła snu: spał 15 minut z każdych czterech godzin, co dawało w sumie dziennie tylko 1,5 godziny snu". Wygląda więc na to, że był on w stanie zyskać dodatkowe sześć produktywnych godzin dziennie. Podążając za tym unikalnym schematem, w ciągu 67 lat swojego życia "zyskał" dodatkowe 20 do celów produktywnych".

Tesla podobno nigdy nie spał dłużej niż dwie godziny w ciągu doby, choć może się to wydawać nieprawdopodobne. Ale, apelujemy, nie próbujcie tego naśladować. To mógł być ten czynnik, który doprowadził go do załamania psychicznego w wieku 25 lat. "Profesorowie na uniwersytecie ostrzegali ojca Tesli, że młodego uczonego zabijają nawyki pracy i snu" - opisuje czasopismo "Smithsonian".

Powodem, dla którego ludzie poddają się dziwnym godzinom snu i skracają zmiany w jego czasie jest oczywisty: więcej czasu oznacza - w idealnym założeniu - większą wydajność. Badanie opublikowane w 1989 roku w czasopiśmie "Work & Stress" wykazało, że wielofazowe strategie snu poprawiają długotrwałą wydajność. Tak więc, nie tylko masz więcej czasu na to, co musisz zrobić, ale może nawet osiągniesz lepsze wyniki, gdy to zrobisz. Po prostu zrób sobie przysługę i nie zapędź się z tym do skrajności jak Tesla.

Źródło: Discovery.com

- Miałem dengę, moja rodzina podobnie. To niezwykle przykre doświadczenie. Nie chciałbym nigdy tego przeżywać ponownie ani obserwować u bliskich.

Takimi słowami swoje doświadczenia z dengą (infekcyjną chorobą tropikalną) opisuje Cameron Simmons, kierujący zespołem ds. oceny wpływu w World Mosquito Program.

Niestety - w 2018 roku prawie 400 milionów ludzi doświadczyło tej choroby wirusowej, która jest tak bolesna, że często określa się ją mianem gorączki łamiącej kości. Nie ma na to żadnego konkretnego leku - te podaje się tylko na gorączkę i inne objawy. Ciężkie przypadki, choć rzadkie, mogą być śmiertelne. Jedyna licencjonowana szczepionka budziła obawy o jej bezpieczeństwo.

W miejscach tropikalnych, gdzie szerzy się denga, coroczne epidemie stanowią ogromne obciążenie dla tamtejszych placówek medycznych.

Simmons jest dyrektorem zespołu ds. oceny wpływu w World Mosquito Program. On i jego partnerzy starają się nieść ukojenie w tej uporczywej chorobie.

- W całej Azji Południowo-Wschodniej denga jest pewniakiem przy każdej porze deszczowej - mówi. - Stąd też lokalne społeczności (w tym pracownicy służby zdrowia) wiedzą że to, co robią w tej chwili, nie działa.

Tak więc zamiast starej metody łapania w pułapki i zabijania wszystkich komarów przenoszących dengę, World Mosquito Project robi coś zupełnie innego. Naukowcy hodują i wypuszczają komary, z tym że są one wyjątkowe: zostały zainfekowane bakterią o nazwie Wolbachia.

Wolbachia występuje naturalnie u wielu owadów, ale zwykle nie u komarów Aedes aegypti, które rozprzestrzeniają dengę. Trzeba go "wprowadzić" do komarów w laboratorium. Następnie bakteria jest przekazywana przyszłym pokoleniom. Wydaje się ona blokować Aedes aegypti przed przenoszeniem arbowirusów, do których należą: denga, a także chikungunya, żółta gorączka i wirus Zika.

- Nie obserwujemy żadnych zmian w wielkości populacji komarów i wciąż nas kąsają. Niestety nie rozwiążemy tego problemu - śmieje się Simmons. - Możemy natomiast rozwiązać problem polegający na tym, że komary przenoszą te ważne z medycznego punktu widzenia choroby.

W 2019 roku na dorocznym spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Tropikalnej i Higieny Simmons przedstawił wyniki kilku próbek, które jego grupa gromadziła na całym świecie.

- W Indonezji [wypuściliśmy komary zakażone Wolbachią] w społeczności liczącej 50 tys. osób i porównaliśmy ją ze społecznością, w której nie zastosowaliśmy takich insektów - komentuje Simmons. - Zaobserwowaliśmy redukcję [przypadków dengi] o 75% w ciągu ostatnich 30 miesięcy w społeczności "leczonej" Wolbachią.

Naukowiec dodaje, że w badaniach laboratoryjnych grupa była w stanie wykorzystać tę bakterię do całkowitego zatrzymania przenoszenia dengi.

Szkopuł w prawdziwym świecie polega na tym, że inni ludzie i komary migrują do leczonych obszarów, co psuje eksperymenty. Ale z teoretycznego punktu widzenia Simmons postrzega Wolbachię jako potencjalny sposób całkowitego zlikwidowania problemu dengi.

- Wyobraźmy sobie jakąś dużą wyspę, na której powstrzymujemy ludzi od imigracji i opuszczania jej i instalujemy Wolbachię we wszystkich komarach na tejże wyspie. Nauka sugeruje, że wyeliminujemy dengę w takim miejscu.

Niektóre kraje próbują to zaimplementować. Australia zaczęła używać komarów zainfekowanych Wolbachią prawie dziesięć lat temu, aby kontrolować wybuchy nadciągającej dengi w stanie Queensland.

W 2019 roku rząd Malezji rozpoczął kampanię pod nazwą „Wolbachia Malaysia”, aby rozpocząć nierówną walkę z dengą. Kampania ta nie jest powiązana z World Mosquito Program - grupą Simmonsa. Wykorzystuje inny szczep bakterii, ale próbuje zrobić to samo - uniemożliwić komarom rozprzestrzenianie tych chorób wirusowych.

Warto zaznaczyć, że Wolbachia nie działa na malarię, która jest napędzana przez pasożyty i przenoszona przez inny rodzaj komarów.

Według Pan American Health Organisation w ubiegłym roku odnotowano rekordową liczbę przypadków dengi w obu Amerykach.

- To wręcz nieprawdopodobne. Aedes aegypti jest bardzo dobrze przystosowany do brazylijskiego klimatu - mówi Luciano Moreira z Fiocruz Foundation w Brazylii. Moreira jest także wiodącym naukowcem w kraju w ramach World Mosquito Program.

- Aedes aegypti jest wszędzie - mówi. - Mogą żyć nawet w wysokich budynkach, w wazonach i doniczkach. Nawet przy bardzo małej ilości wody będą tam funkcjonować i mogą przetrwać.

World Mosquito Program instaluje obecnie komary zarażone Wolbachią w dwóch miejscach w Brazylii - w Rio de Janeiro i pobliskim mieście Niterói.

Źródło: NPR.org

Ryan Reynolds i Blake Lively ogłosili, że przekazali milion dolarów na dwie organizacje pomocy humanitarnej, chcąc wspomóc niektóre najbardziej narażone populacje podczas pandemii koronawirusa.

- Wszyscy zapewne się zgadzamy, że Covid-19 to dupek - napisał Reynolds na swoim profilu na Twitterze. - Jeśli możesz pomóc, odwiedź http://FeedingAmerica.org i/lub http://FoodBanksCanada.ca.

- Covid-19 brutalnie wpłynął na życie osób starszych i rodzin o niskich dochodach - dodał gwiazdor „Deadpoola”. - Blake i ja przekazujemy milion dolarów do podziału między Feeding America i Food Banks Canada. Jeśli jesteś w stanie się podzielić, te organizacje naprawdę potrzebują naszej pomocy.

Feed America prowadzi sieć banków żywności w całych Stanach Zjednoczonych, natomiast Food Banks Canada robi to samo w Kanadzie, w której mieszka Reynolds.

- Jesteśmy niezwykle wdzięczni za prawdziwie hojną darowiznę Ryana Reynoldsa i Blake Lively oraz za wszystkie dotacje od innych osób - oświadczył Dan Nisbet, jeden z wiceprezesów Feeding America. - Sieć 200 banków żywności Feeding America pracuje niestrudzenie, by pomagać i zapewniać posiłki naszym najbardziej poszkodowanym sąsiadom - dzieciom, osobom starszym, rodzinom borykającym się z brakiem bezpieczeństwa żywnościowego i osobom z problemami zawodowymi - w całym naszym kraju w tym szczególnym czasie. Hojność taka jak tych gwiazd z pewnością zrobi różnicę.

Reynolds napisał także w swoim tweecie: - Dbajmy o swoje ciała i serca. Zostawmy miejsce dla radości. Zadzwońmy do kogoś, kto jest odizolowany i może potrzebować kontaktu z innym człowiekiem.

Aktor następnie żartobliwie zachęcił 15,6 miliona obserwujących aby dzwonili do Hugh Jackmana, jednak podał jego numer telefonu jako „1-555-[emotka smutnej twarzy]-Hugh”.

Inne gwiazdy, które na swoich platformach społecznościowych poparły pomoc dla Feeding America w następstwie pandemii, to: Justin Timberlake, Natalie Portman, Ben Affleck, Vanessa Hudgens, Alan Cumming, siostry Gigi i Bella Hadid, Josh Gad i Nick Lachey.

We wrześniu Lively i Reynolds przekazali 2 miliony dolarów na NAACP Legal Defense and Educational Fund oraz Young Center for Immigrant Child's Rights.

Źródło: Variety.com

czwartek, 23 styczeń 2020 10:46

Chiny wycofują plastik jednorazowego użytku

Chiny zwiększają ograniczenia w zakresie produkcji, sprzedaży i stosowania produktów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych, próbując rozwiązać jeden z największych problemów środowiskowych w kraju - poinformowali w niedzielę tamtejsi planiści.

Ogromne ilości nieprzetworzonych odpadów z tworzyw sztucznych są zakopywane na wysypiskach śmieci lub zrzucane do rzek. Organizacja Narodów Zjednoczonych uznała tworzywa jednorazowego użytku za jedno z największych wyzwań środowiskowych na świecie.

Krajowa Komisja Rozwoju i Reform oraz Ministerstwo Ekologii i Środowiska, które wydały nową politykę, poinformowały, że torby plastikowe zostaną zakazane we wszystkich głównych miastach Chin do końca 2020 roku, a we wszystkich pozostałych w 2022 roku. Markety sprzedające świeże produkty będą zwolnione z zakazu do 2025 roku.

Inne przedmioty, takie jak plastikowe przybory z punktów sprzedaży żywności na wynos i plastikowe paczki kurierskie, również zostaną wycofane.

Do końca 2020 roku przemysł restauracyjny zostanie obarczony zakazem używania plastikowych słomek. Do 2025 roku miasta i miasteczka w Chinach muszą zmniejszyć zużycie plastikowych artykułów jednorazowego użytku w branży restauracyjnej o 30%.

Niektóre regiony i sektory będą również podlegać ograniczeniom w zakresie produkcji i sprzedaży wyrobów z tworzyw sztucznych, chociaż nie jest jeszcze jasne, które obszary geograficzne wchodzą w grę.

Chiny zakazały również importu wszystkich odpadów z tworzyw sztucznych oraz wykorzystania medycznych odpadów do produkcji takich tworzyw.

Produkcja i sprzedaż toreb plastikowych o grubości mniejszej niż 0,025 mm zostanie zakazana, podobnie jak w przypadku folii plastikowej o grubości mniejszej niż 0,01 mm do zastosowań rolniczych.

Chiny już zwiększają wskaźniki recyklingu i budują dziesiątki baz "kompleksowego wykorzystania zasobów", aby zapewnić ponowne wykorzystanie większej liczby produktów w ramach wojny z odpadami.

Źródło: Reuters

Nowy rodzaj komórki układu immunologicznego, który zabija większość nowotworów, został przypadkowo odkryty przez brytyjskich naukowców, a odkrycie to może zwiastować poważny przełom w medycynie.

Naukowcy z Uniwersytetu w Cardiff analizowali krew z banku w Walii, szukając komórek odpornościowych, które mogłyby zwalczać bakterie - to wtedy odkryli zupełnie nowy typ komórek T.

Ta nowa komórka układu immunologicznego dzierży nieznany wcześniej receptor, który działa jak hak, "chwytając" większość ludzkich nowotworów i ignorując zdrowe komórki.

W badaniach laboratoryjnych wykazano, że komórki wyposażone w nowy receptor zabijają raka płuc, skóry, krwi, jelita grubego, piersi, kości, prostaty, jajnika, nerki i szyjki macicy.

Zaskakujące wyniki swoich badań naukowcy opublikowali w artykule na łamach "Nature Immunology".

Źródło: The Telegraph

W 2017 roku pewna nastolatka z Minnesoty zabiła swojego chłopaka, strzelając do książki, którą ten trzymał przy klatce piersiowej, podczas nagrywania filmiku na YouTube. 19-letnia Monalisa Perez próbowała nakręcić virala wraz z 22-letnim chłopakiem Pedro Ruizem III, aby opublikować je później na swoim koncie YouTube - wynika z raportu aresztowania autorstwa szeryfa hrabstwa Norman.

Perez, która była wtedy w siódmym miesiącu ciąży, zadzwoniła pod numer 911 w poniedziałek wieczorem, mówiąc, że przypadkowo postrzeliła swojego chłopaka w klatkę piersiową podczas kręcenia filmu.

Nastolatka została oskarżona o zabójstwo drugiego stopnia. Dziennikarze nie byli w stanie skontaktować się z przydzielonym jej publicznym adwokatem w celu uzyskania komentarza.

- Byli zakochani. Kochali się wzajemnie. Po prostu ich głupi żart poszedł nie tak - powiedziała Claudia Ruiz, ciotka chłopaka. - Nie powinno tak się stać. W ogóle nie powinno tak być. Para miała jedno dziecko i spodziewała się drugiego - dodała.

Perez powiedziała policji, że jej chłopak chciał nakręcić film na YouTube, w którym dziewczyna oddaje strzał do książki, a następnie przez jakiś czas para opowiada o tej publikacji. Pedro przytulił książkę do piersi i przekonał Monalisę, aby strzeliła do niego, wierząc, że książka zatrzyma kulę.

Dziewczyna utrzymywała, że Pedro przekonał ją, iż to bezpieczny wyczyn, pokazując jej inną książkę, którą wcześniej potraktował ołowiem - w tamtym przypadku kula nie przeszyła książki, głosi raport z aresztowania. Ruiz rozstawił dwie kamery, aby sfilmować całość, mając nadzieję, że relacja wideo z niebezpiecznego wyczynu stanie się tzw. viralem.

Monalisa strzelała z odległości około 30 centymetrów z Desert Eagle kalibru .50, podczas gdy 22-latek trzymał książkę na piersi. Ta nie zatrzymała kuli, a ratownicy medyczni przybyli na miejsce wyjawili, że Ruiz zmarł z powodu pojedynczej rany postrzałowej w klatkę piersiową.

- Chcieli uzyskać więcej subskrybentów na YouTube - powiedziała wspomniana wcześniej ciotka. - Nie wiem, dlaczego uważali, że książka miałaby zatrzymać pocisk.

Film ze śmiertelnym postrzałem jest traktowany jako dowód i nie został opublikowany, zgodnie ze skargą karną. "Ja i Pedro prawdopodobnie nakręcimy jeden z najniebezpieczniejszych filmików w historii. To JEGO pomysł nie MÓJ" - napisała w poniedziałek wieczorem Perez, nawiązując do śmiertelnie niebezpiecznego wyczynu. Wpis o takiej treści opublikowała na swoim profilu na Twitterze.

Źródło: CNN.com

Prawdopodobnie najbardziej znaną mitologiczną bestią na świecie jest smok. Zarówno Europa, jak i Azja posiadają własne archetypy smoków opracowane niezależnie od siebie. W języku angielskim obaj mają wspólną nazwę, choć są nieco innymi stworzeniami. "Dragon" oznacza "węża o ogromnych rozmiarach", co zresztą stanowi rzetelną ocenę obu stworzeń.

Wygląd

W pokoju siedział smok. Nie był bardzo duży. Ot, wielkości przeciętnej krowy. Na nasze warunki mieszkaniowe było to jednak sporo. Zajmował trzy czwarte podłogi. Złożone skrzydła pokrywały mu grzbiet, zielone łuski błyszczały jadowicie. Siedział na podwiniętym pod siebie ogonie, przednie zaś, opatrzone potężnymi szponami łapy wsparł na tapczanie. Od czasu do czasu ział od niechcenia ogniem, z nozdrzy wykwitały mu kłęby brunatnego dymu o przyjemnym zapachu tytoniu „Amfora”.


"Landrynki" autorstwa Grzegorza Babuli

Oba smoki są gadami pokrytymi łuskami. Większość rodzajów tych bestii z obu regionów posiada cztery nogi z pazurami oraz ogon. Europejski smok bardziej przypomina jaszczurkę lub krokodyla, podczas gdy ciało azjatyckiego odpowiednika przypomina bardziej serpentynę. Europejski smok może mieć rogi lub kolce na głowie, plecach i ogonie. Mówi się, że smok azjatycki, w szczególności smok chiński, jest chimerycznym zwierzęciem "poskładanym" z dziewięciu różnych cech innych zwierząt:

1. Poroże jelenia
2. Głowa wielbłąda
3. Oczy demona
4. Szyja węża
5. Brzuch małża
6. Łuski karpia
7. Pazury orła
8. Łapy tygrysa
9. Uszy wołu

Oba typy smoków potrafią latać, ale tylko te europejskie mają skrzydła, które przypominają wyglądem skrzydła nietoperzy (dodajmy jednak, że istnieje kilka rzadkich azjatyckich smoków, które też mają skrzydła). Azjatyckie smoki latają przez chmury w sposób magiczny, nie posiadając kończyn, które mogłyby umożliwić latanie.

Cechy

Na Wawelu, proszę pana,
Mieszkał smok, co zawsze z rana
Zjadał prosię lub barana.

"Smok" autorstwa Jana Brzechwy

Smoki są potężnymi, niebezpiecznymi i inteligentnymi stworzeniami bez względu na to, do której mitologii ich przypiszemy. Ich zdolność do komunikowania się z ludźmi jest jednak zróżnicowana. W niektórych opowiadaniach, zarówno w Europie, jak i Azji, potrafią rozmawiać z ludźmi. W Chinach smoki są uważane za jedną część harmonijnej całości - jasny, męski, słoneczny yang w kontraście do fenghuanga (feniksowego), ciemnego, żeńskiego, księżycowego yin. Europejskie smoki prawie zawsze prowadzą dysputy z ludźmi - kradną ich bogactwo, zabijają zwierzęta hodowlane lub palą domostwa.

Smoki azjatyckie kojarzą się bardziej z wodą, wiatrem i deszczem. Mówi się, że znajdują się na dnie zbiorników wodnych lub na niebie, podczas gdy europejskie smoki mają zwykle legowiska w jaskiniach lub zamkach. Europejskie smoki potrafią ziać ogniem, jednak większość smoków azjatyckich nie. Jeśli smok w mitologii azjatyckiej "wypluwa" ogień, jest ogólnie postrzegany jako złowroga istota zesłana z nieba jako kara.

Życzliwość czy wrogość?

"Wątpić tedy nie przyjdzie nikomu, iże nie istnieje żaden zwierz równający się przepotężnemu smokowi, w jego majestacie i pełnej grozy sile, a tylko nieliczne bestie warte są tak pilnej uwagi uczonych mężów."

"Ars Draconis" autorstwa Gildasa Magnusa

Europejskie smoki są najczęściej przedstawiane jako stworzenia złowrogie, łapczywie gromadzące złoto, tchnące ogniem na niewinnych, pozostawiające po sobie ścieżkę zniszczenia. Azjatyckie smoki są jednak dobroczynnymi stworzeniami, przynoszącymi szczęście i dobrobyt gdziekolwiek się pojawią. Oba są potężnymi stworzeniami, ale azjatyckie smoki są postrzegane jako autorytet, często odnoszący się do cesarza lub reprezentujący go. Cesarze używali chińskiego znaku oznaczającego smoka do reprezentowania przedmiotów należących do władców. Na przykład siedziba cesarza lub jego łóżko w rzeczywistości należałoby tłumaczyć na język polski jako "siedzibę smoka" lub "legowisko smoka". Azjatyckie smoki są godne szacunku. Chińczycy twierdzą, że są potomkami smoków. Są one również reprezentowane w chińskim zodiaku przez niektóre lata księżycowe - jeśli urodziłeś się w 1928, 1940, 1952, 1964, 1976, 1988 lub 2000 roku, twój znak zodiaku to smok i charakteryzujesz się następującymi cechami: pewny siebie, inteligentny i entuzjastyczny. W latach smoka odnotowuje się znaczny wzrost liczby urodzeń. Europejskich smoków należy się bać i je zwalczać - czego dokonują wielcy rycerze lub hobbici z pierścieniami niewidzialności.

Źródło: MuseumCenter.org

czwartek, 16 styczeń 2020 13:00

Śmiercionośna loteria z Australii

7 lipca 1960 roku Freda Thorne pocałowała swojego syna, 8-letniego Graeme'a Thorne'a, na pożegnanie i wysłała go do szkoły. Graeme mieszkał w dwupokojowym mieszkaniu na parterze na Edward Street w Bondi w Australii wraz z matką, ojcem Bazilem i 3-letnią siostrą Belindą.

Niestety, to właśnie wtedy Freda po raz ostatni widziała swojego syna przy życiu. Chwilę po opuszczeniu domu stał się pierwszą ofiarą porwania dla okupu w historii Australii.

Tamtego ranka Graeme przebył pieszo niewielką odległość do ulic Wellington i O’Brien, aby poczekać na przyjaciółkę rodziny, Phyllis Smith, która codziennie odbierała go z tamtego miejsca, aby zabrać go do szkoły razem z jej dwoma synami. Kiedy przybyła na wyznaczone miejsce, Graeme'a tam nie było. Phyllis pojechała do mieszkania Thorne'ów, aby sprawdzić, czy jest tam Graeme - jednak go nie było. Freda natychmiast zadzwoniła na policję, aby zgłosić zaginięcie syna.

Około 9:40 Freda odebrała telefon i usłyszała przerażające słowa "Mam twojego chłopca". Porywacz żądał 25 tys. australijskich funtów (dolary zastąpiły je w 1966 roku) przed 17:00, dodając, że jeśli nie dostanie pieniędzy to "nakarmi nim rekiny". Sierżant Larry O'Shea, który był z Fredą, kiedy ta odebrała telefon, wziął słuchawkę i podał się za Bazila Thorne'a, męża Fredy. Powiedział porywaczowi, że nie ma dość pieniędzy, aby zapłacić okup. Larry nie wiedział, że w poprzednim miesiącu Bazil wygrał 100 tys. funtów w loterii Opera House.

W tamtych czasach zwycięzcy loterii zostawali gwiazdami z dnia na dzień. Rodzina Thorne poprzez zwycięstwo na loterii zmuszona była pogodzić się z pewnym rozgłosem i zostaniem bohaterami licznych relacji w mediach. Porywacz najwyraźniej obserwował rodzinę w telewizji z wielkim zainteresowaniem. Nakreślił ponury plan i po krótkim czasie zaczął obserwować rodzinę, aby poznać codzienną rutynę młodego chłopca.

Porywacz zadzwonił ponownie około 10 minut później. Przekazał instrukcje - rodzina powinna włożyć pieniądze do dwóch papierowych toreb. Nagle się rozłączył - i nigdy nie oddzwonił.

Około 40 funkcjonariuszy przeszukiwało pobliski obszar w poszukiwaniu wskazówek. Przeszukali każdy dom i mieszkanie w okolicy. Sprawa ta stała się jedną z największych operacji policyjnych w historii Australii. Pierwszy trop pojawił się następnego dnia, gdy pusty plecak Graeme'a został znaleziony w krzakach w pobliżu miejsca, gdzie miał spotkać się z Phyllis Smith. Kilka dni później śledczy znaleźli czapkę chłopca, płaszcz przeciwdeszczowy i pudełko na lunch około 1,5 km od wspomnianego plecaka.

8 lipca wystosowano nagrodę w wysokości 5000 funtów, a plakaty osób zaginionych przedstawiające uśmiechniętą twarz Graeme'a zostały rozwieszone po mieście.

Miesiąc później dotarła przerażająca wiadomość, której rodzina obawiała się od pierwszego dnia. 16 sierpnia ciało Graeme'a znaleziono na polu w Grandview Grove w Seaforth (Sydney). Było owinięte kocem w kratę i związane sznurkiem. Zakneblowano go szalikiem, a ciało umieszczono pod skałą. Sekcja zwłok wykazała, że zmarł już 24 godziny po uprowadzeniu. Patolog nie mógł ustalić, czy zmarł na skutek uduszenia czy złamania czaszki - a może obu tych przyczyn.

Analiza kryminalistyczna na miejscu zbrodni wykazała dwa rodzaje liści cyprysów, trzy odmiany ludzkich włosów, w tym farbowane blond włosy i trochę sierści pekińczyka. Próbki gleby wykazały również drobne fragmenty różowej substancji zidentyfikowanej jako zaprawa wapienna. Dochodzenie w sprawie tych ustaleń połączone z przesłuchaniami naocznych świadków doprowadziło policję do domu węgierskiego migranta Stephena Leslie Bradleya. Miał dwa cyprysy, a do budowy domu używał różowej zaprawy. Jego żona, Magda Bradley, miała farbowane blond włosy, a także pekińczyka. Zanim policja przybyła by go aresztować, mężczyzna uciekł z kraju.

W rzeczywistości Bradley był już wcześniej przesłuchiwany przez śledczych w związku z porwaniem Graeme'a. Świadek zauważył Graeme'a wchodzącego rano do niebieskiego forda. Śledczy podążyli za tą wskazówką i przesłuchali wielu kierowców, którzy posiadali taki samochód - jednym z nich był Bradley. Znalazł wówczas stosowne alibi, ale to go tak przeraziło, że po rutynowych przesłuchaniach postanowił uciec wraz z żoną i dziećmi.

Śledczy odkryli, że rodzina Bradleyów zakupiła bilety liniowca do Anglii przez Kolombo na Sri Lance. Kiedy Bradley schodził ze statku, policjanci czekali już na miejscu, aby go aresztować.

Po zatrzymaniu Bradley wyznał, że w dniu, w którym uprowadził Graeme'a, czekał w samochodzie Ford 1955 Customline w miejscu, w którym chłopiec był odbierany do szkoły. Porywacz powiedział, że fortelem zmusił Graeme'a do wejścia do samochodu, mówiąc mu, że to on musi zawieźć go do szkoły tego dnia. Chłopiec uwierzył i bez zastanowienia wskoczył do pojazdu.

Mężczyzna dodał, że po porwaniu chłopca pojechał do zacisznego zakątka Parku Stulecia, gdzie zawiązał szalik wokół ust Graeme'a, aby ten nie krzyczał ani nie płakał. Następnie zamknął go w bagażniku samochodu i pojechał do swojego domu w Clontarf. Po drodze zatrzymał się przy automacie telefonicznym, by zażądać okupu.

Kiedy dotarli do domu Bradleya, ten otworzył bagażnik i zauważył, że Graeme niemal udusił się na śmierć. Wyjął mu szalik z ust i udusił młodego chłopca, po czym uderzył go w głowę drewnianym kijem. Następnie związał ręce i nogi Graeme'a, owinął ciało kocem i wrzucił z powrotem do bagażnika. Bradley zawiózł zwłoki Graeme do pobliskiego Seaforthu, gdzie zatrzymał się na pustej parceli, którą zresztą kiedyś zamierzał kupić. Ukrył ciało pod wystającą półką skalną, gdzie leżało przez następne pięć tygodni.

20 marca 1961 roku rozpoczął się proces Bradleya. Zainteresowanie publiczne sięgało zenitu - niektórzy nawet rozbijali namioty przed sądem na noc, aby upewnić się, że nie przegapili rozprawy stulecia. Sprawa opierała się na wielu poszlakach, a dowody sądowe przeciwko Bradleyowi były naprawdę obciążające i 29 marca mężczyzna został skazany na dożywocie. Zmarł na atak serca 6 października 1968 roku w wieku 45 lat.

Ten tragiczny przypadek doprowadził do zmiany procedur wygrywania w loteriach w Australii, a zwycięzcy mają teraz możliwość zachowania anonimowości.

Źródło: Morbidology

środa, 15 styczeń 2020 08:27

Nieudany eksperyment kawowy Gustawa III

Gustaw III - król Szwecji z dynastii Holstein-Gottorp od 1771 roku, zwolennik absolutyzmu oświeconego, zasłynął z wprowadzania wielu reform (wierzył w potęgę wolnego rynku opartego na rolnictwie). Historia zapamięta go jednak również z innego, dość kuriozalnego, incydentu - słynnego eksperymentu kawowego, który w zamyśle miał uzmysłowić ludziom niebezpieczeństwo wynikające z picia tego gorącego napoju.

Wspomniany eksperyment króla był oparty na obserwowaniu bliźniaków w celu zbadania wpływu kawy na zdrowie. Chociaż autentyczność tego wydarzenia została zakwestionowana, eksperyment, który został przeprowadzony w drugiej połowie XVIII wieku, nie zdołał udowodnić, że kawa jest niebezpiecznym napojem.

Tło historyczne

Kawa po raz pierwszy dotarła do Szwecji około 1674 roku, ale była raczej rzadko używana - aż do przełomu XVIII i XIX wieku, kiedy stała się modna wśród bogatych obywateli. W 1746 roku wydano edykt królewski przeciwko kawie i herbacie z powodu "niewłaściwego spożycia i nadmiernego picia herbaty i kawy". Konsumpcja kawy wiązała się z zapłaceniem wysokich podatków, a niezapłacenie go pociągało za sobą grzywny i konfiskatę filiżanek i naczyń. Później kawa została całkowicie zakazana, jednak pomimo zakazu konsumpcja trwała w najlepsze.

Gustaw III, który postrzegał konsumpcję kawy jako zagrożenie dla zdrowia publicznego, był zdeterminowany, aby udowodnić jej negatywne skutki zdrowotne - tak więc zlecił przeprowadzenie eksperymentu naukowego.

Przebieg eksperymentu

Król nakazał przeprowadzenie eksperymentu z dwoma bliźniakami jednojajowymi. Bracia zostali wcześniej osądzeni za zbrodnie i skazani na śmierć. Ich wyroki miały być zamienione na dożywocie, pod warunkiem, że jeden z bliźniaków będzie wypijał trzy dzbanki kawy dziennie, a drugi taką samą ilość herbaty przez resztę życia.

Do nadzorowania eksperymentu i zgłaszania jego wyników królowi zostało wyznaczonych dwóch lekarzy. Niestety obaj lekarze zmarli, prawdopodobnie z przyczyn naturalnych, przed zakończeniem eksperymentu. Gustaw III, zamordowany w 1792 roku, również nie doczekał się poznania ostatecznych rezultatów. Spośród bliźniaków ten pijący herbatę zmarł jako pierwszy w wieku 83 lat - data śmierci pijącego kawę pozostaje nieznana.

Pokłosie

W 1794 roku rząd ponownie próbował wprowadzić zakaz spożywania kawy. Zarządzenie to, które było wielokrotnie odnawiane aż do lat dwudziestych XIX wieku, nigdy nie było w stanie powstrzymać picia kawy. Po zniesieniu zakazu kawa stała się dominującym napojem w Szwecji, która od tego czasu jest jednym z krajów o najwyższym spożyciu kawy na mieszkańca na świecie.

Eksperyment nazwano żartobliwie "pierwszym szwedzkim eksperymentem klinicznym".

Źródło: Wikipedia

W Indiach użycie klaksonu nie oznacza agresji kierowcy - to po prostu jedyny sposób na przetrwanie w tamtejszym, niesamowicie chaotycznym, ruchu ulicznym. W 2012 roku niemiecki gigant Audi rozpoczął produkcję specjalnych, głośniejszych i bardziej wytrzymałych klaksonów przeznaczonych na rynek w Indiach.

Michael Perschke, dyrektor Audi India, w wywiadzie dla indyjskiej gazety finansowej Mint wyjaśnił, że klaksony w indyjskich Audi pochodzą od innych dostawców niż w pozostałych krajach i wykorzystują inne ustawienia. Audi testowało je poprzez "dwutygodniowe ciągłe trąbienie". Perschke tak wyjaśniał potrzebę konstruowania tych mocniejszych klaksonów:

- Na przykład taki klakson europejski zużyje się tutaj w tydzień lub dwa. Przy tej ilości trąbienia w Mumbaju codziennie robimy to, co robi przeciętny Niemiec w ciągu całego roku.

Kanadyjska gazeta The Globe And Mail zwraca uwagę, że rosnący wskaźnik utraty słuchu w Indiach jest z pewnością związany z hałasem ulicznym, a rażące lekceważenie regulowanych poziomów decybeli w tym kraju nie jest niczym nowym.

Źródło: jalopnik.com

Free Joomla! template by L.THEME